Musicie mi uwierzyć na słowo, że przez te kilka miesięcy mnóstwo się u mnie zmieniło! Praca, studia, przeprowadzka - oj działo się :) Przez to wszystko kompletnie przestałam mieć czas na pisanie notek. Trochę mi tego brakuje, dlatego stwierdziłam, że świetną motywacją do powrotu będzie przetestowanie nowości z Lirene i opisanie ich na blogu :)
Stworzyłam dla Was makijaż jesienny idealny dla niebieskich oczu. Króluje w nim ciemna czekolada i mieniące się pyłki.
Do makijażu użyłam następujących rzeczy:
Jak widzicie - nie ma tego dużo :)
- Podkład Pro Longwear MAC
- Bronzer MAC
- Korektor pod oczy Urban Decay
- Tusz MAC
- Kredka do brwi MAC
- Szminka MAC
- Paleta cieni Too Faced
Oczywiście do wykonania makijażu użyłam również pudru matującego oraz rozświetlającego z marki Lirene. Są to nowości, które testuję od ok. 1,5 tygodnia. Mam już pewne spostrzeżenia na ich temat, które z chęcią Wam opiszę :)
Przede wszystkim zdaniem przewodnim tej notki będzie; wielkie zaskoczenie! Przyznaję się bez bicia, że nie oczekiwałam cudów od marki, która wcześniej nie zajmowała się za bardzo kosmetykami kolorowymi - poza podkładami. Biję się w piersi, ponieważ oba produkty są świetne! No okey, oba mają po jednym minusie ale to za chwilę :)
Puder matujący ma przede wszystkim...piękny, jasny kolor! To dla mnie bardzo ważne, ponieważ wiecie jakie mam z tym problemy :) W gamie kolorystycznej są 3 odcienie a po jedynkę śmiało mogą sięgać bladolice dziewczyny :) Produkt przede wszystkim ładnie matuje skórę, aczkolwiek przy tym nie pozostawia płaskiego matu. Taki efekt bardzo mi odpowiada. Dzięki niemu możemy uzyskać delikatnie lepsze krycie w parze z podkładem co - jak dla mnie - jest wielkim plusem. Jedyny minus? Mnie to aż tak ogromnie nie przeszkadza, aczkolwiek w pudrze da się ujrzeć drobinki, dość sporo drobinek :) Na twarzy są one jednak mało widoczne.
Puder rozświetlający to moje osobiste odkrycie! Pięknie mieni się na skórze, aczkolwiek daje delikatny efekt i nie można z nim przesadzić. Dzięki swojej jasnej kolorystyce nie odcina się od skóry. Posiada delikatne drobinki ale w przypadku rozświetlacza absolutnie mi to nie przeszkadza! Jedyny minus? Biała część...jest na prawdę bardzo napigmentowana i daje białą poświatę nawet na mojej jasnej skórze. Mnie osobiście ten efekt nie odpowiada ale być może znajdą się zwolennicy takiego rozświetlenia :)
Podsumowując - zachęcam Was do wypróbowania tych produktów! Ja z chęcią sięgnę drugi raz po puder jeśli obecna sztuka kiedyś mi się skończy :)
A Wy? Macie jakieś swoje "perełki" albo odkrycia? Piszcie koniecznie :)
Pozdrawiam Was serdecznie!
Beata