Jestem wielką fanką tuszy do rzęs. Kiedyś miałam ich co najmniej kilka. Z wiekiem trochę mi przeszło i ograniczam się do maksymalnie dwóch lub trzech otwartych sztuk.
Aktualnie są to dwie otwarte sztuki i o jednej z nich będzie tutaj mowa, a mianowicie o czerwonej maskarze od Astor.
Rzęsy, jak zresztą w każdej reklamie, miały być maksymalnie pogrubione, zalotnie podkręcone, jak i wydłużone.
Niestety nie skończyło się nawet jak zawsze, czyli względnie dobrze. Skończyło się strasznie, tragicznie wręcz, ponieważ tak złego tuszu już dawno nie miałam.
Zacznijmy jednak od kwestii neutralnych, czyli:
OPAKOWANIE: Najlepsza rzecz w całym tuszu, ponieważ opakowanie jest ładne i czerwone, opatrzone napisami w kolorze złota. W porównaniu do opakowań L'Oreal czy Max Factor wypada nieco tandetnie, ale w swoim przedziale cenowym prezentuje się bardzo dobrze.
SZCZOTECZKA: Jest duża i silikonowa. Zazwyczaj nie przeszkadza mi to w malowaniu, tutaj również tak nie było. Szczoteczka na plus.
KONSYSTENCJA: Bardzo sucha, brakuje jej delikatnej mokrości, dzięki której byłaby widoczna na rzęsach. Tusz na pewno nie był wyschnięty.
POJEMNOŚĆ/CENA: 12ml za około 28-30zł to dobry stosunek pojemności do ceny.
Kwestia subiektywna, czyli:
DZIAŁANIE: brak. Tu można byłoby wypowiedź zakończyć, ponieważ tusz nie zrobił z moimi rzęsami zupełnie nic, po prostu na nich był. Jak taki niewidzialny obrońca. Wiedziałam, że jest, ale nie widziałam żadnego jego działania, Był, ale jakby go nie było. Po rzęsach w ogóle nie było widać jego obecności.
Do tego momentu ocena mogłaby być neutralna, nieco naciągana, ponieważ tusz nic nie zrobił.
Jednak ocena będzie w 100% negatywna, ponieważ tusz OSYPUJE SIĘ. Na rzęsach nie wytrzymuje nawet dwóch godzin, ponieważ już po godzinie mamy go na twarzy w postaci podkówek.
Tusz to zupełny niewypał i najgorszy jak do tej pory produkt Astor z jakim miałam do czynienia.
Nie polecam go nikomu, a mój egzemplarz wylądował w koszu.
pozdrawiam i ściskam Was serdecznie!
Marta.
O wszystkim co Nas interesuje! * KOSMETYKI * MODA * RECENZJE * NOWOŚCI * ZAKUPY *
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
o jej... jakiś prawdziwy niewypał!
OdpowiedzUsuńnie cierpię jak tusz się obsypuje :(
Ja już niestety dawno pożegnałam się z maskarami od Astora, każda kolejna była mega byblem
OdpowiedzUsuńKatastrofa...
OdpowiedzUsuńto kiepsko ;(
OdpowiedzUsuńmiałam nadzieję, że będzie dobry
nie miałam go jeszcze...
OdpowiedzUsuńmiałam tusz astor w zlotym opakowaniu i niestety - działał podobnie jak ten, o którym piszesz. raczej już nigdy nie zakupię tuszu tej firmy;(((
OdpowiedzUsuńChyba jeszcze nigdy nie miałam niczego tej marki.
OdpowiedzUsuńNie znam praktycznie wcale ich asortymentu.
Tyle tylko, co pokazują reklamy.
ojej, jaka szczota:D Jeszcze nie mialam zadncyh tuzy z tej firmy i chyba juz nie chce miec;)
OdpowiedzUsuńcoraz bardziej rozczarowują mnie silikony, chyba wrócę do szczoteczek tradycyjnych :O
OdpowiedzUsuńmnie też nie zachwycił.
OdpowiedzUsuńRównież ten tusz nie przypadł mi do gustu, tak jak napisałaś ''nie robi nic'' ;)
OdpowiedzUsuńmiałam go niestety..suchy skubaniec co się mocno sypał. również nie polecam.
OdpowiedzUsuńPrzykro mi:( moim zdaniem nawet opakowanie to nie jest plusik ;)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny blog :) zapraszam do siebie i do obserwowania :) z checia zajrze tu ponownie :)
OdpowiedzUsuńKurcze, taka opinia, a ja tak lubię mascary Astora ;/
OdpowiedzUsuńNo wreszcie przeczytałam coś co sama czuję.
OdpowiedzUsuńNiestety zakupiła tą mascarę i się mega zawiodłam, a najbardziej tym, że się osypuje -.- A nie mam pieniędzy na nową, więc utknęłam z tym bublem.
No a potem czytałam u niektórych, że są zadowoleni.