Ilość wyświetleń bloga

Obserwatorzy

wtorek, 26 listopada 2013

Tańsze odpowiedniki szminek MAC: Snob, Betty Bright, Hue, Blossom Culture.

Witam Was bardzo serdecznie :)
Jak wiecie - nic na świecie nie jest w 100% unikalne. (no dobra, może oprócz Marty - drugiej takiej nie ma! :D) Cienie, róże, szminki...prędzej czy później powstaje tego kopia. Być może - nieświadomie. Może nie jest to kopia odwzorowana w 100% ale na pierwszy rzut oka nie widać różnicy. A jeśli nie widać różnicy...No właśnie. Pamiętajcie, że czasem warto zapłacić więcej za lepszą jakość, ale believe me - to że coś jest droższe, nie zawsze znaczy że jest lepsze.
W dzisiejszym porównaniu wszystkie szminki są dobre i warte posiadania, a do tego..są łudząco podobne. Niektóre delikatnie się różnią, ale nie są to różnice na tyle widoczne, żeby druga, nieświadoma osoba to spostrzegła :)
Próbowałam znaleźć szminki najbardziej podobne nie tylko pod względem koloru ale również wykończenia, bo jak wiemy - MAC słynie ze swojej różnorodności wykończeń. Porównywane szminki również mają różną półkę cenową - 3/4 z nich możecie znaleźć w Rossmanach i jeszcze skorzystać z trwającej promocji, przez co wypadną jeszcze korzystniej pod względem ceny :)
Jakie "dupy" znalazłam?
1. MAC Snob = Revlon 002 Pink Pout
 Na pierwszy rzut oka - identyczne!
 Przyglądając się bliżej widzimy delikatną różnicę w odcieniach - revlon jest ciut cieplejszy. Nie zmienia to jednak faktu, że są bardzo, ale to bardzo podobne :) Revlon jest ciut bardziej matowy, ale obie mają być takie z założenia.
2. MAC Betty Bright = Catrice 250 Matt About Pink
 Na pierwszy rzut oka - Catrice ciut intensywniejszy, ale...
 ...na zbliżeniu wyglądają IDENTYCZNIE! Mają również prawie takie samo wykończenie :)

3. MAC Hue = Maybelline Color Whisper 720 Mocha Muse
 Na pierwszy rzut oka - Maybelline subtelnie ciemniejsza.
 A w przybliżeniu kolory takie same, wykończenie też :) Maybelline nakłada się większą ilością gdyż ma masełkowatą konsystencję, dlatego kolor wydaje się być intensywniejszy lecz taki nie jest :)
4. MAC Blossom Culture = Revlon 674 Coralberry
 Na pierwszy rzut oka wydają się to być trochę inne kolory.
 W zbliżeniu kolor jest taki sam, tylko wykończenie ciut inne. MAC ma wykończenie lekko błyszczykowe, z drobinami. Revlon jest kremowy i bezdrobinkowy.
I jak Wam się podoba porównanie? Podzielacie moje zdanie, że te szminki są prawie identyczne? :)
Może znacie odpowiedniki jakichś innych szminek z MAC? Piszcie koniecznie!

Pozdrawiam Was ciepło!
Beata :)

piątek, 22 listopada 2013

o tym jak i na co przepuściłam pieniądze, czyli zakupy!!!

Magiczne i wciąż nieprzekroczone 40%. Zwaliło się to nam na głowy dosyć niespodziewanie. Dla czytelniczek wizażu promocja w rossmannie nie była wielkim zaskoczeniem - mówiło się o niej już od dwóch tygodni. SP podało informację zaledwie w przeddzień promocji. Wszystkich na głowę pobiło Hebe - nie powiedziało nikomu :D Promocja po prostu sobie do nich weszła i zaczęła obowiązywać.
Muszę przyznać, że niezbyt ulegałam poprzednim promocjom, ponieważ zawsze mówiłam sobie, że niczego nie potrzebuję, że przecież wszystko mam, że pomaluję paznokcie nowym lakierem tylko raz i odstawię go na półkę. Teraz jednak było inaczej. W końcu:
- raz się żyje,
- coś tam mi się jednak kończyło i trzeba uzupełnić,

- wydam więcej pieniędzy, będę miała mniej na jedzenie, BĘDĘ CHUDSZA. Konie jedzą suchy chleb i są bardzo zadowolone. Człowiek nie koń, ale też to zniesie. 

HEBE
Podczas promocji planowałam kupić puder matujący, który już mi się kończy. Wybór padł na sprawdzonego rimmela. Jednak w ostatniej chwili, gdy dowiedziałam się, że zestawy świąteczne w hebe również podlegają promocji, zdecydowałam się właśnie na Creme Puff z Max Factor. Cenowo przewyższył

sobota, 16 listopada 2013

Moja kolekcja lakierów - update listopad 2013.

Witam Was bardzo serdecznie :)
Dzisiaj przychodzę do Was z BARDZO obszerną notką, bo dotyczącą WSZYSTKICH moich lakierów. Wiecie, że nie narzekam na ich brak więc możecie się spodziewać zdjęciowej notki :) Na blogu ukazały się już notki o tej tematyce - 12 lutego 2012 i 4 sierpnia 2012. Po ponad roku od ostatniej publikacji przyszedł czas na nową notkę. Muszę przyznać, że moja kolekcja mocno przytyła od ostatniej aktualizacji! Sporo się też pozmieniało - niektórych lakierów się pozbyłam a wieeele nowych przybyło :) Mam nadzieję, że chętnie obejrzycie co aktualnie znajduje się w mojej kolekcji. 
 A ile ich jest? Jak to Marta powiedziała - więcej niż w Rossmanie :D
Kilka lakierów mam w tej chwili pożyczonych koleżance Color-Manii, także zdjęcia ich odpowiedników wstawię z internetu.
269. Dużo czy mało? Wiem, że niektóre z Was mają o wiele więcej :) I chyba tylko tym się pocieszam :D
Bardzo dużo zdjęć przed nami, także nie przedłużając - zapraszam!
 ESSIE:
Meet Me At Sunset, Tart Deco, Clambake, Laquered Up, Russian Roulette
 Virgin Orchid, Peach Daiquiri, Too Too Hot, Lights

poniedziałek, 11 listopada 2013

o kosmetykach z którymi rozstałam się w październiku.

Hej! :)

Jako że mamy już drugi weekend listopada czas rozliczyć się z październikowymi zużyciami. Muszę przyznać, że poszło mi zadziwiająco dobrze. Bardzo się z tego cieszę, ponieważ w szafce wciąż czekają na wypróbowanie nowe (oby dobre) kosmetyki.

Zdjęcia są robione jeszcze w scenerii pięknej i polskiej jesieni. Aktualnie mamy jej listopadową odmianę, czyli odmianę deszczową.

koszyk prawie z czubem ;)
Na pierwszy ogień idzie:


Płyn Lirene uwiódł wszystkich zatopionymi drobinkami, w których były różne witaminy. Najważniejsze jest jednak to, aby dobrze radził sobie z demakijażem i tak było. Bez trudu radził sobie zarówno z tuszem, jak i kreską oraz cieniami. Był wydajny i cieszył oko. KUPIĘ PONOWNIE.


Czarne mydło pod prysznic z Avonu jest czarne nie tylko z nazwy. Dobrze myje ciało, ale jest stosunkowo drogie, a do tego brudzi prysznic. NIE KUPIĘ PONOWNIE.


Nie było mi dane spróbować słynnej, różowej odżywki Isany i jak tylko pojawiło się coś w zamian za nią od razu kupiłam. Jednak nie byłam z niej zadowolona. Kiepsko radziła sobie z rozczesywaniem włosów i nie dawała żadnego odżywienia. Produkt nie zrobił nic: nie szkodził, ale i nie pomagał. NIE KUPIĘ PONOWNIE


Ziaja ulga, płyn micelarny. Jest to dobry płyn micelarny i nie można powiedzieć o nim nic odkrywczego, nic czego nie powiedziałabym już o płynie Lirene. Wielkim plusem jest fakt, że nie podrażnia skóry. Według mnie nadaje się do skóry wrażliwej :)  KUPIĘ PONOWNIE. 


Arganowy Szampon 8w1 niezbyt się u mnie sprawdził. Jednak nie był to też produkt do końca dla mnie przeznaczony. Generalnie wydaje mi się, że zbiera zbyt niepochlebne opinie, ponieważ stosują go dziewczyny dla których nie jest przeznaczony. Na pewno sprawdzi się przy włosach rozjaśnionych i zniszczonych, ponieważ dobrze je dociąży i nawilży. U mnie się nie sprawdził, ale wynika to tylko z tego, że nie mam takich włosów. Moja mama ma włosy suche i bardzo go polubiła. Dodatkowo ma wrażliwą skórę głowy, a on jej dodatkowo nie podrażnił. MAMCIA POLECA, ale ja NIE KUPIĘ PONOWNIE. 


Dezodorant dove o zapachu granatu kupiłam pod wpływem filmików Stylizacje2 i Boogiesilver. U mnie nie zrobił takiego szału, ale lubiłam go. W lecie sprawdzał się dobrze, chociaż znam lepsze produkty. Jego największym plusem jest zapach i właśnie ze względu na niego KUPIĘ PONOWNIE.




Nie zużyłam wszystkich żeli w październiku, ale zostały zużyte przez dwa-trzy miesiące. Najbardziej w pamięci zapadł mi gruszkowy żel Lirene, który ma wprost obłędny zapach. Takiej prawdziwej i wiejskiej gruszki. Generalnie żele Lirene oceniam bardzo dobrze, ponieważ mają intensywne zapachy, poręczne opakowania i niską cenę. W zapasach czeka jeszcze winogronowa wersja, a pod prysznicem mości się wersja antycellulitowa ;) Z kolei po żele isany sięgam tylko w wersjach limitowanych. Zazwyczaj zapachy przypadają mi do gustu. Nie sięgam po nie częściej, ponieważ są to dość wysuszające żele i częste używanie wysusza nawet moją skórę, a mam ją grubą niczym żółw pancerz :D KUPIĘ PONOWNIE. 


Żel z letniej edycji YR miał przepiękny zapach, typowo wakacyjny i świeży. Żele tej marki są dobre, wydajne i dość taniej przy zakupach promocyjnych. Wersji limitowanych często można używać również jako szamponu. Jednak ja się na to nie decyduje, ponieważ obawiam się, że będą zbyt wysuszające. Jako że zapachy zazwyczaj bardzo mi się podobają żałuję, że nie trafiają do stałej oferty. 
Szkoda, że uszkodziła mi się zakrętka, ponieważ takie małe pojemniczki zawsze są w cenie i są potrzebne ;)
NIE KUPIĘ PONOWNIE. 


Podkład Rimmel Wake Me Up. Już pojawił się na blogu, pisałam o nim w makijażowych ulubieńcach października. KUPIĘ PONOWNIE


Zapach forever Red z B&BW. Każda kobieta ma inny nos i inne upodobania. Mnie zapach przypadł do gustu i ze względu na to zużywałam go powoli. NIE KUPIĘ pełnowymiarowego opakowania, ponieważ jest dosyć drogie i w tej cenie można dostać coś jeszcze lepszego. Jeżeli B&BW to tylko balsamy, mydła i tym podobne. Perfum trzeba szukać w innych miejscach. 


Lip Smacker o zapachu arbuzowym. Był to świetny produkt do nawilżania ust. Stosowałam go bardzo często i wydłubałam do samego końca. Opakowania zniszczyło się, ale to tylko świadczy o tym jak bardzo lubiłam ten produkt. KUPIĘ PONOWNIE. 


Miętowy Carmex. Produkt dobry, ale zapach trochę mnie zmęczył. Jednak działanie ma świetne. Dobrze nawilża i regeneruje zniszczone usta. Po carmex sięgnę jeszcze kiedyś, ale na pewno nie po tę wersję zapachową. KUPIĘ PONOWNIE. 


Próbeczki, maseczki.

Z zaprezentowanych saszetek najbardziej spodobał mi się krem Bandi (alo o tym pisałam już kilka razy), maseczka dotleniająca Ziaja i maseczka pod oczy. Wprawdzie sprawdziłam pogłoski i maski dotleniająca i nawilżająca Ziaja mają bardzo zbliżony skład. Jednak wersja dotleniająca sprawdziła się u mnie lepiej. Skóra po niej była bardzo odświeżona, napięta i gładka. KUPIĘ PONOWNIE. Drugim hitem okazała się maseczka pod oczy Rival de loop. Bardzo dobrze się wchłania, nie podrażnia, a co najważniejsze dobrze napina skórę wokół oczu. KUPIĘ PONOWNIE



Włosowo udało mi się zużyć dwa produkty i jeden wyrzucić do kosza.
Do śmieci trafił puder do stylizacji od Schwarzkopfa. Pisałam o już o nim TUTAJ. Zupełnie się u mnie nie sprawdził i nikt go nie chciał, więc prawie pełny poszedł do kosza. NIE KUPIĘ PONOWNIE
Odżywka kokosowa od Balea to hit! Absolutnie idealna odżywka! W pełni dorównuje słynnej odżywce nivea i garnier, a jest tańsza! Szkoda tylko,że tak słabo dostępna. Jak tylko będę miała okazję do kupię kilka sztuk. KUPIĘ PONOWNIE
Maska do włosów pilomax to produkt poprawny, ale bez szału. Określiłabym ją raczej jako odżywkę. Jest wiele bardziej odżywczych masek NIE KUPIĘ PONOWNIE


Do postów denkowych wprowadziłam nową formułę podsumowania: KUPIĘ PONOWNIE - NIE KUPIĘ PONOWNIE. 
Opcja KUPIĘ PONOWNIE nie oznacza, że od razu biegnę do sklepu i kupuję taki sam produkt. Oznacza to, że produkt był na tyle dobry, że jeżeli nie znajdę nic nowego i wartego wypróbowania to kupię go ponownie jako pewniaka. 

Znacie któryś z zaprezentowanych produktów? Spodobał Ci się?
pozdrawiam, Marta! 

wtorek, 5 listopada 2013

NOTD: Golden Rose Jolly Jewels nr. 110

Witam Was bardzo serdecznie :)
Dzisiaj przychodzę do Was z lakierem z Golden Rose, który miał swoje 5 minut w blogosferze. W pewnym momencie pisali o nim prawie wszyscy. Dlaczego? Zrozumiałam to w momencie, kiedy pomalowałam nim paznokcie.

Jest to biała, leciutko kremowa baza z zatopionymi wielokątami. Dla mnie wygląda jak pole maków :) Konsystencja w sam raz - nie za gęsta i niezbyt lejąca.
Lakier posiada dość cienki, lecz wygodny pędzelek. Można nim bezproblemowo nakładać kolejne warstwy bez wielkiego napaćkania.
Schnie szybko nie wspomagany żadnymi pomocnikami :)


Sama się zdziwiłam, że drobinki rozkładają się w miarę równomiernie. Kolejne warstwy przygaszają te pod spodem dzięki czemu efekt nie jest przewalony. Do pełnego krycia potrzebne są 2 warstwy, więc jak na biały lakier mało :)

Trwałość? Dość dobra jak na aktualny stan moich paznokci bez odżywki 8w1. Apropo: cały czas poszukuję godnego zastępstwa - jakieś propozycje?
Wracając do lakieru: efekt bardzo mi się spodobał! Wyjątkowo oryginalnie prezentuje się na paznokciach! Co prawda mojego debeściaka z GR nie przebił, ale dzielnie walczył :) Jaki to debeściak? Poznacie to już wkrótce jak tylko słonko da mi zrobić zdjęcia :)
Podsumowując: bardzo fajny lakier za nie tak wielkie pieniądze (12.90?). Podzielam zachwyty internetów :) Na pewno nie raz zagości na moich paznokciach!

A Wy? Macie ten lakier w swoich zbiorach? Jeśli nie - podoba Wam się ten efekt? A może macie jakiegoś ulubieńca wśród lakierów Golden Rose? Piszcie koniecznie :)

Pozdrawiam Was bardzo serdecznie!
Beata :)

niedziela, 3 listopada 2013

makijażowi ulubieńcy października.

Hej!

Październik w dużej mierze był dla mnie miesiącem bez makijażu. Wynikało to z faktu stosowania kremu z kwasem, a co za tym idzie - suche skórki. Nigdy nie borykałam się z tym problemem i nie zdawałam sobie sprawy z tego jak bardzo może to utrudnić makijaż. W swoich kolorówkowych zbiorach mam kilka podkładów i w tym miesiącu użyłam każdego, chociaż raz, aby sprawdzić jak bardzo będzie podkreślał suche skórki. Celowo sprawdzałam "jak bardzo podkreśla", a nie "czy w ogóle podkreśla", bo nie istnieje na rynku produkt, który nie podkreśli ich w ogóle. Fizycznie niemożliwe jest, aby fluid na nich nie osiadł. Metodą prób i błędów, a także motywowana faktem, że "musisz go w końcu zużyć, stoi otwarty już ponad pół roku".
i tym sposobem podkładem października stał się Wake Me Up z Rimmela.
Jest to podkład rozświetlający i  pobudzający. Kiedyś liczyło się dla mnie tylko maksymalne zmatowienie skóry. Teraz jednak otworzyłam się trochę na coś innego i jestem zachwycona.


Podkład w konsystencji jest w sam raz. Nie jest zbyt lejąca, bądź zbyt gęsta. Nie zastyga zbyt szybko i bardzo dobrze się nią pracuje. Dobrze współpracuje zarówno z pędzlami jak i palcami.


Wielkim jego plusem jest opakowanie z pompką - dzięki niej zużyłam go do końca. Dodatkowo łatwo je rozkręcić i wyskrobać wszystko co osiadło na ściankach ;) Jedynym minusem opakowania jest to, że jest szklane, czyli trudno je przewieźć.

W internecie można spotkać wiele opinii o odcieniach, że kiepska numeracja, że za ciemne. Ja stosowałam kolor 103 True Ivory. Jest to drugi kolor z palety, a mam dość ciemną karnację, więc to o czymś świadczy.


W podkładzie zatopione są małe rozświetlajace drobinki. W kontakcie ze skórą giną i zamieniają się w rozświetlającą poświatę.