Ilość wyświetleń bloga

Obserwatorzy

niedziela, 3 lutego 2013

Astor, Big & Beautiful Play It Big Mascara

Jestem wielką fanką tuszy do rzęs. Kiedyś miałam ich co najmniej kilka. Z wiekiem trochę mi przeszło i ograniczam się do maksymalnie dwóch lub trzech otwartych sztuk.
Aktualnie są to dwie otwarte sztuki i o jednej z nich będzie tutaj mowa, a mianowicie o czerwonej maskarze od Astor.

Rzęsy, jak zresztą w każdej reklamie, miały być maksymalnie pogrubione, zalotnie podkręcone, jak i wydłużone.

Niestety nie skończyło się nawet jak zawsze, czyli względnie dobrze. Skończyło się strasznie, tragicznie wręcz, ponieważ tak złego tuszu już dawno nie miałam.

Zacznijmy jednak od kwestii neutralnych, czyli:

OPAKOWANIE: Najlepsza rzecz w całym tuszu, ponieważ opakowanie jest ładne i czerwone, opatrzone napisami w kolorze złota. W porównaniu do opakowań L'Oreal czy Max Factor wypada nieco tandetnie, ale w swoim przedziale cenowym prezentuje się bardzo dobrze.



SZCZOTECZKA: Jest duża i silikonowa. Zazwyczaj nie przeszkadza mi to w malowaniu, tutaj również tak nie było. Szczoteczka na plus.




KONSYSTENCJA: Bardzo sucha, brakuje jej delikatnej mokrości, dzięki której byłaby widoczna na rzęsach. Tusz na pewno nie był wyschnięty.

POJEMNOŚĆ/CENA: 12ml za około 28-30zł to dobry stosunek pojemności do ceny.

Kwestia subiektywna, czyli:

DZIAŁANIE: brak. Tu można byłoby wypowiedź zakończyć, ponieważ tusz nie zrobił z moimi rzęsami zupełnie nic, po prostu na nich był. Jak taki niewidzialny obrońca. Wiedziałam, że jest, ale nie widziałam żadnego jego działania, Był, ale jakby go nie było. Po rzęsach w ogóle nie było widać jego obecności.

Do tego momentu ocena mogłaby być neutralna, nieco naciągana, ponieważ tusz nic nie zrobił.
Jednak ocena będzie w 100% negatywna, ponieważ tusz OSYPUJE SIĘ. Na rzęsach nie wytrzymuje nawet dwóch godzin, ponieważ już po godzinie mamy go na twarzy w postaci podkówek.


Tusz to zupełny niewypał i najgorszy jak do tej pory produkt Astor z jakim miałam do czynienia.
Nie polecam go nikomu, a mój egzemplarz wylądował w koszu.

pozdrawiam i ściskam Was serdecznie!
Marta.

16 komentarzy:

  1. o jej... jakiś prawdziwy niewypał!
    nie cierpię jak tusz się obsypuje :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja już niestety dawno pożegnałam się z maskarami od Astora, każda kolejna była mega byblem

    OdpowiedzUsuń
  3. to kiepsko ;(
    miałam nadzieję, że będzie dobry

    OdpowiedzUsuń
  4. miałam tusz astor w zlotym opakowaniu i niestety - działał podobnie jak ten, o którym piszesz. raczej już nigdy nie zakupię tuszu tej firmy;(((

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba jeszcze nigdy nie miałam niczego tej marki.
    Nie znam praktycznie wcale ich asortymentu.
    Tyle tylko, co pokazują reklamy.

    OdpowiedzUsuń
  6. ojej, jaka szczota:D Jeszcze nie mialam zadncyh tuzy z tej firmy i chyba juz nie chce miec;)

    OdpowiedzUsuń
  7. coraz bardziej rozczarowują mnie silikony, chyba wrócę do szczoteczek tradycyjnych :O

    OdpowiedzUsuń
  8. Również ten tusz nie przypadł mi do gustu, tak jak napisałaś ''nie robi nic'' ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. miałam go niestety..suchy skubaniec co się mocno sypał. również nie polecam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Przykro mi:( moim zdaniem nawet opakowanie to nie jest plusik ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo fajny blog :) zapraszam do siebie i do obserwowania :) z checia zajrze tu ponownie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Kurcze, taka opinia, a ja tak lubię mascary Astora ;/

    OdpowiedzUsuń
  13. No wreszcie przeczytałam coś co sama czuję.
    Niestety zakupiła tą mascarę i się mega zawiodłam, a najbardziej tym, że się osypuje -.- A nie mam pieniędzy na nową, więc utknęłam z tym bublem.
    No a potem czytałam u niektórych, że są zadowoleni.

    OdpowiedzUsuń

Prosimy o nie wstawianie komentarzy typu "zapraszam do siebie ". Uwierzcie, że chętniej zaglądamy na blogi dziewczyn, które komentując nie reklamują się. Z góry dziękujemy! :)