Ilość wyświetleń bloga

Obserwatorzy

środa, 23 kwietnia 2014

o tym co zużyłam i co o nim myślę #2

Witam Was bardzo serdecznie!

Jak tam brzuszki po świętach pełne? Pewnie tak :) Zupełnie inaczej jest z moimi kosmetykami. Dzisiaj zapraszam Was na drugą odsłonę intensywnego projektu denko. Chyba idzie mi całkiem nieźle, ponieważ zdarzają mi się momenty gdy kończy mi się kosmetyk, spoglądam na półkę (ok, na szafkę, bo zajmują trzy półki :)) z zapasami i nie mam tam już żadnego odpowiednika. Wtedy z radością mogę kupić jakąś nowość w sklepie. Dzisiaj jednak przyszedł czas na rozliczenie się z przeszłością i zużytymi kosmetykami. Jest to denko zbierane od stycznia do kwietnia, więc na pewno będzie pokaźne.



Rossmann, Alterra, Balsam do ust z ekstraktem z rumianku

Czy ktoś jeszcze w ogóle używa jej do ust???
Ja używałam jej tylko i wyłącznie do ust. Moje usta nie są zbyt wymagające i zazwyczaj sa w dobrym stanie. Z perspektywy moich ust ta pomadka spisała się dobrze.
+dobrze utrzymuje już nawilżone i niezniszczone usta,
+ dobry skład
+ pozostawia na ustach ochronną - tłustą warstwę,
+ niska cena - częste promocje,
- szybko znika z ust,
- jest niewydajna,


PODSUMOWUJĄC: Warto raz ją kupić i wypróbować. Nie powinnyście żałować, ale nie jest to produkt do któego będziecie wracać, ponieważ na rynku jest wiele innych i lepszych nawilżaczy do ust.



Nivea, Diamond Volume, Odżywka do włosów nadająca blask i objętość, do włosów cienkich lub z tendencją do przetłuszczania. 
Odżywki Nivea są powszechnienie znane i raczej lubiane. Wersję long repair zna większość z nas, ja również. Odżywka diamond volume to dla mnie jej gorsza siostra. Objętość to ostatnie co daje ta odżywka. Działa zupełnie na odwrót - ponieważ wzmaga przetłuszczanie włosów. Są one dociążone do tego stopnia, że wyglądają po prostu na nieumyte od co najmniej trzech dni. Ze świecą szukać jakiegokolwiek odbicia od nasady, które sugerowałoby volume. W swoim podstawowym działaniu odżywka nie sprawdziła się zupełnie. Więcej z niej szkody niż pożytku. Diamentowy blask na włosach? Może, jakby się uprzeć przy mocnym oświetleniu to i owszem, ale generalnie na rynku jest wiele innych, lepszych produktów do nabłyszczania. Przy tym wszystkim odżywka jest także strasznie niewydajna, ponieważ mnie wystarczyła zaledwie na miesiąc używania, a nakładałam ją tylko na długości, nigdy u nasady.
Jedynym jej plusem jest fakt, że pomaga w rozczesywaniu włosów.

Joanna, Argan Oil, Szampon i maska do włosów. 
Przechadzając się po jednej z drogerii trafiłam na saszetki z arganową serią Joanny. Swego czasu były to bardzo popularne produkty na YT. Ze względu na zawartość olejku nie skusiłam się na pełnowymiarowe opakowania, ponieważ obawiałam się zbyt dużego obciążania włosów. Jednak pod postacią saszetek chętnie wypróbowałam. Za dwie zapłaciłam dwa złote.

Szampon sprawdził się bardzo fajnie. Dobrze myje i oczyszcza włosy, a przy tym nie obciąża. Ma również bardzo przyjemny zapach. Nie mogę zbyt wiele powiedzieć po jednorazowym użyciu. Jednak jeżeli kiedyś będę rozważała zakup szamponu to Joanna na pewno będzie brana pod uwagę :) 

Do maski podeszłam dosyć sceptycznie. Generalnie nie wierzyłam w to, że da jakiekolwiek efekty. Bardzo pozytywnie się zaskoczyłam! Nie jest to może maska, ale bardzo dobra odżywka. Bardzo fajnie nawilża i wygładza włosy, a przy tym nie obciąża. Ma gęstą konsystencję, więc z nich nie spływa. Bardzo fajną sprawą jest to, że nadaje połysk włosom. Na pewno sprawdzi się na włosach normalnych i lekko zniszczonych, ponieważ z kiepskimi włosami według mnie może sobie nie dać rady. Ją również chętnie kupiłabym w pełnowymiarowym opakowaniu.
L'Biotica, Biovax, Intensywnie regenerująca maseczka, 'Keratyna + jedwab'.
Gdy tylko w biedronce pojawiły się miniatury maseczek biovaxu skusiłam się na wszystkie dostępne warianty. Na razie wypróbowałam dwie i to właśnie keratyna i jedwab zdobyła moje serce i to na pewno ją kupię w pełnowymiarowym opakowaniu. maseczka jest niesamowita. Ładnie wygładza i nabłyszcza włosy, a efekt utrzymuje się przez dwa mycia. Włosy wtedy wyglądają na niesamowicie zdrowe. Są gładkie, sypkie i niesamowicie nabłyszczone. Do tego wszystkiego ma przyjemny i nienachalny zapach. Dla mnie bomba! :)


Garnier Skin  Naturals, Płyn micelarny 3w1
Płyn okazał się strzałem w dziesiątkę. Bardzo dobrze znam wszystkie najsławniejsze micele, więc mam porównanie. Garnier sprawdził się naprawdę w 100% i w niczym nie ustępuje droższym produktom. Trudno powiedzieć o nim chociaż jedno złe słowo. Jak widać - same zachwyty. Używałam go zarówno do zmywania podkładu, jak i makijażu oka. Świetnie radzi sobie z cieniami, eyelinerem i tuszem (a jestem fanką smoky eyes). Nie rozmazuje, nie trzeba trzeć. Generalnie u mnie poradził sobie z całością makijażu. Nie stosuję makijażu wodoodpornego, więc nie wiem jak radzi sobie z takimi kosmetykami. Po użyciu skóra się nie lepi i nie jest zaczerwieniona. Duża butla to i plus i minus. Jednak według mnie duża butelka to zawsze plus do wydajności. Mnie wystarczył na około dwa miesiące. Jednak zmywałam nim cały makijaż, a to wydatek rzędu pięciu wacików. Produkt jest bezzapachowy. W zapasach czeka już kolejna butelka.

L'Oreal, Ideal Soft, Oczyszczający płyn micelarny do skóry suchej i wrażliwej
Sięgnęłam po niego pod wpływem szumu, wielu (jak nie wszystkich) pochlebnych recenzji. Muszę przyznać, że się nie zawiodłam, ponieważ i u mnie się sprawdził. Micel świetnie radzi sobie ze zmywaniem makijażu. Zmywa zarówno podkład, jak i tusz, eyeliner, cienie i generalnie cały make-up. Wszystko to jednak są kosmetyki niewodoodporne. Nie doczyści wszystkiego super mocno, ponieważ do tego przyda się woda, ale generalnie makijaż zmywa. Przy tym nie podrażnia, nie uczula, nie zapycha - nie szkodzi! Cena według mnie jest nieco zbyt wysoka, ponieważ to około 15zł. ale na promocji za 10zł na pewno warto. Opakowanie wizerunkowo jest świetne Jednak w praktyce jest kiepskie - bardzo nietrwałe, wygina się we wszystkie strony po przyciśnięciu. Otworek również jest za duży, co rusz produktu wylewa się za dużo - polecam przelać go do innego opakowania. 


Bandi, Young Care, Krem złuszczający na noc
Według mnie ten krem nie jest dla każdego i nie może być stosowany, jako jakiś tam krem na noc, który ma wygładzić i pozbyć się zaskórników czy trądziku. To silny i inwazyjny krem, któremu powinien towarzyszyć krem z filtrem (minimum 20, ale ja stosowałam 30) i mocny krem nawilżający. Krem z kwasami kusił mnie już od kilku lat. Jednak wciąż był strach o to jak zareaguje moja skóra. Po niezbyt udanej kuracji u dermatologa zdecydowałam się po zeszłorocznym lecie rozpocząć kurację kremem z kwasem. Jako, że miałam w próbkowych zbiorach dwie próbki kremu z kwasem od bandi to po wypróbowaniu padło na zakup pełnowymiarowego opakowania. Kurację rozpoczęłam 17 września ubiegłego roku. Początkowo wszystko było w porządku - gładka i rozświetlona cera. Jednak po jakimś tygodniu nadszedł szok - skóra czerwona i podrażniona jak diabeł!! Suche placki i skórki to był mój najmniejszy problem. W niektórych miejscach wprost nie mogłam się do skóry dotknąć. Byłam załamana, ale również mocno zdeterminowana, aby nadal używać tego kremu. Odstawiłam go więc na jakiś czas i na twarz nie nakładałam zupełnie nic, ponieważ z doświadczenia wiem, że moja skóra najlepiej zregeneruje się sama. Po upływie około tygodnia skóra się uspokoiła. Wspomagałam ją jedynie wodą termalną z la roche posay. Po tym czasie wróciłam do stosowania kremu i tak używałam go, aż do stycznia, ponieważ jest mega wydajny.
Podsumowując moją kurację: + cera jest bardzo wygładzona. Zniknęła większość podskórnej "kaszki", a wypryski na twarzy prawie się nie pojawiają.  Czuję jakby krem odsłonił moją wewnętrzną, piękniejszą skórę :)
+ po dłuższym stosowaniu krem rozjaśnia i cerę i przebarwienia. Nieco wyrównuje jej koloryt.
Jednak na pewno najważniejsze jest jej mega wygładzenie, rozświetlenie i ujednolicenie struktury skóry.
Była to moja pierwsza przygoda z kwasami, ale jestem tak zadowolona z rezultatów, że od razu po skończeniu 5%kwasu sięgnęłam po 10% z pharmaceris. Na pewno podczas kolejnego sezonu jesienno - zimowego znów sięgnę po kwasy.
Według mnie nie ma co się rozwodzić nad konsystencją, zapachem czy wchłanianiem, bo to krem na noc, więc jak coś tam jest nie tak to jest do przeżycia, ale akurat w przypadku tego kremu wszystko jest jak najbardziej na plus.
Opakowanie również bardzo fajne, ponieważ nie dość, że ma pompkę to jeszcze widać zużycie.

Pharmaceris E, Emolientowy krem odżywczy na noc
Sięgnęłam po ten krem przy kuracji Bandi i stosowałam od czasu do czasu na noc.

+ ma bardzo gęstą i treściwą konsystencję,
+ nadaje się tylko na noc, ponieważ bardzo silnie natłuszcza. Nie jest to jednak tylko natłuszczenie, ale i nawilżenie. Rano skóra jest bardzo gładka, odżywiona i promienna.
+ krem nakłada się bardzo wygodnie. Nie wchłania się do końca, zostawia po sobie tłustą, jakby oleistą warstwę. Na noc nie powinno to nikomu przeszkadzać.
+ przy swojej ciężkiej konsystencji nie zapycha i nie podrażnia skóry,
+ jest bezzapachowy,
+ ma bardzo wygodne opakowanie - higieniczną tubkę,
+ nie jestem najlepszą osobą do oceniania jego wydajności, ponieważ nie stosuję go regularnie, ale wydaje się, że z wydajnością jest ok, ponieważ niewiele kremu potrzeba na jedną aplikacje.

Generalnie wydaje mi się, że dla skór atopowych i ekstremalnie suchych będzie świetnym kremem do regularnego stosowania, a dla reszty jest świetnym kremem do doraźnego stosowania w pierwszej potrzebie. 

Bioderma, Sebium, Gel Moussant Purifant, Antybakteryjny żel do mycia cery mieszanej i tłustej.

Polecam nim myć wszystko oprócz twarzy :)

Bioderma, obok effaclara i vichy normaderm, należy do najbardziej znanych dermoŻeli do mycia cer tłustych. Effaclar to dla mnie bezwzględny KWC. Bioderma często jest wspominana jako jego zamiennik.  Gdy tylko w hebe pojawiła się w cenie 9,90 za 100ml od razu napaliłam się jak szczerbaty na suchary. Pobiegłam i kupiłam. Jak wielki był to błąd!

- mocno podrażnił mi cerę. Przywołał na moją twarz jakieś małe podskórne gulki. a przy tym mocno wysuszył. Zużyłam około połowę opakowania i więcej nie mogę, ponieważ szkoda mi cery,
- glutowata konsystencja, która przelewa się pomiędzy palcami. Używałam wersji w tubce, więc było jeszcze gorzej. Być może w wersji z pompką da się to jakoś znieść.
- bardzo słabo się pieni. Był to dla mnie żel, który stosowałam wieczorem przy demakijażu, a piana zawsze daje mi poczucie silnego oczyszczenia, tutaj piany nie było prawie wcale,
- przez tę konsystencję jest bardzo niewydajny - za dużo ląduje go na umywalce, a nie na twarzy,
- cena jak na dermokosmetyk jest w porządku,

Generalnie u mnie się nie sprawdził i nie ma co się nad nim rozwodzić. Podrażnił, nieco uczulił i w takim stanie idzie w połowie do kosza, a raczej do mycia podłóg, pędzli i mycia wszystkiego oprócz twarzy.


Rimmel, Stay Matte, Pressed Powder

Używanie go to spotkanie z legendą. 
+ długotrwale matuje,+ świetnie współpracuje z każdym podkładem,
+ jest wydajny,+ nie podrażnia,
+ świetnie stapia się z cerą i podkładami - wygląda naturalnie i świeżo,
+ sztywny mat trzyma przez około siedem godzin, później moja cera wygląda świeżo, nie jest to już ten sam mat, ale wciąż nie wymaga poprawek,
+ nie pyli się, 
+ neutralny zapach,
+ duża gama odcieni,
+ jako że jest to produkt prasowany to jest także bardzo wydajny,
+ szeroko dostępny, często w korzystnej cenie poniżej 20zł,

Jedynym minusem jest wyjątkowo nietrwałe opakowanie. Aktualnie zostało nieco wzmocnione zamknięcie, ale jednak producent powinien pomyśleć o zamknięciu go w typowej puzderce. 

Essence, Fix&Matte Translucent Loose Powder, Transparentny sypki puder utrwalający

Ten puder to gigant w matowaniu i utrwalaniu makijażu.
Idealnie matuje cerę na dobre osiem godzin. Na strefę T nakładałam go metodą stemplowania, aby uzyskać jak najtrwalszy mat. Z kolei policzki jedynie omiatam pędzlem. Taki zabieg daje mi delikatne i trwałe wykończenie makijażu. Puder mnie nie podrażnił i nie zapchał porów. Nie stosowałam go jednak dzień w dzień. Raczej 4-5 razy w tygodniu gdy przez cały dzień chciałam mieć perfekcyjny maku up. To puder, który trzeba okiełznać. Inaczej efekt białej twarzy mamy gwarantowany. Nakładamy go delikatnie i z wyczuciem. Bardzo fajnie można nim nieco rozjaśnić zbyt ciemny podkład, ale jedynie o pół tonu. Opakowanie jest typowe dla pudru sypkiego, ale trwałe ze względu na to, że jest zamykane jak typowy słoik, a nie tylko z nakładanym wieczkiem.
Nie testowałam go w nowej wersji, ale na pewno będę miała na uwadze to, że stara była bardzo dobra.

Zużytych produktów nie ma zbyt wiele, ale w niedługim czasie pojawi się kolejny projekt denko :)
Jeżeli znacie któryś z pokazanych produktów to dajcie znać czy się u Was sprawdziły :)

pozdrawiam Was serdecznie!!
Marta. 

6 komentarzy:

  1. Oba micele się u mnie bardzo dobrze sprawdziły, a pomadkę z Alterry kupiłam z myślą o rzęsach jednak używam jej do ust i okolic nosa podczas kataru.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne denko, wyczerpujące opisy produktów. Sypaniec od essence został wycofany z oferty. Niestety została tylko wersja prasowana, która zdecydowanie odbiega od wersji sypkiej

    OdpowiedzUsuń
  3. O jeju a tak Liczyłam na ta bioderme no nic dobrze ze o niej napisałas, nie wyrzucę pieniążków w błoto

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie pojawiło się kilka nowych kosmetyków z racji promocji -49% w Rossmannie także mam nadzieję, że w najbliższym czasie niczego mi nie zabraknie mimo kończących się niektórych produktów :)
    P.S. Zdjęcie w miniaturce w sukni ślubnej to któraś z prowadzących bloga? Ładne zdjęcie.

    OdpowiedzUsuń

Prosimy o nie wstawianie komentarzy typu "zapraszam do siebie ". Uwierzcie, że chętniej zaglądamy na blogi dziewczyn, które komentując nie reklamują się. Z góry dziękujemy! :)